lutowy domek
Luty w naszym domku to przede wszystkim nieustająca walka z wirusami, które przeskakiwały z jednego na drugiego, aż skończyły się antybiotykiem na zapalenie oskrzeli, zapalenie zatok i zapalenie ucha. Inhalowała się prawie cała rodzina ... jak skończyłam inhalacje to dawkowałam antybiotyki, wietrzyłam mieszkanie i wiecznie mierzyłam temperaturę, która jak się okazało potrafi w 5 minut drastycznie się zmienić. Jedynym moim wyjściem z domu była wizyta u lekarza, a
na pamiątkę tego stanu rzeczy powstał ten oto domkowy art-journal.
Jakże teraz wszystko cieszy, bo gdy zdrowie dopisuje to nagle wszystko piękniejsze się staje, a każde wyjście z domu to niemalże małe święto, na które cieszę się jak dziecko.
Zapraszam na inspiracje na blogu UHK Gallery , mojego tam brak, bo okoliczności sobotniego poranka nie pozwoliły mi na obfocenie mojego domku, ale koniecznie zajrzyjcie jakie fantastyczne domki tam się pojawiły :)
Ściskam Wam mocno :)
Ojej, to zupełnie jak u nas, zapalenie migdałków jedno po drugim, gorączka po 40 stopni, inhalacje i antybiotyki... A teraz i pogoda się robi przyjemniejsza i może już te wirusy wywiało wreszcie... Oby i z Twojego domku z pięknym oknem już choroby zniknęły :)
OdpowiedzUsuńDzięki :) Nie ma nic gorszego jak chore dzieci, zwłaszcza jak samemu jest się w jeszcze gorszym stanie. U nas najmłodsze dziecię znowu chore ... tak się nacieszyłam niedzielnym wyjściem z domu.
Usuń